Page 1 of 1

Różne - Sen 2

Posted: Mon Jun 28, 2021 5:39 pm
by brahbata
ImageImage


Sen 2

1.


Jestem w wielkiej sali w Indiach. Jest wieczór i wszędzie leżą maty, na których mnisi zwinęli się do snu. Wszyscy mają na sobie buddyjskie żółte i czerwone szaty. Mnichów jest na pewno ponad 100. Powietrze jest przyjemnie świeże i nie ostre. Przez liczne, szerokie, nieprzeszklone okna widzę, że pada deszcz. Jednego z mnichów rozpoznaję jako XIV Dalajlamę. Podchodzę do niego, łączę dłonie, promieniejąc z radości, na tradycyjne tybetańskie pozdrowienie i wołam przyjaźnie i radośnie: "Du-la Bab!". Dalajlama robi bardzo rozgniewaną minę i woła do mnie: "Ty głupcze! Jaki ty jesteś głupi!". Zostałem dotknięty i zagłębiłem się w siebie. Budzę się.

2.

Jest popołudnie. Jestem w drodze z moimi przyjaciółmi ze studiów do małej, otwartej chaty grillowej na górze w Hesji. W chacie siedzi XIV Dalajlama, Tenzin Gyatso. Jeden z moich przyjaciół mówi po prostu "Cześć", a ja odpowiadam mu: "Nie, popatrz tutaj, tak to działa:" i zbliżam ręce do siebie na tybetańskie pozdrowienie i kłaniam się głęboko. Dalajlama nie patrzy na mnie tak gniewnie jak w pierwszym śnie, ale i tak mówi: "Dość tego. Nie w ten sposób." Nie jestem aż tak zaniepokojony.

Jestem w Egipcie. Idziemy przez pustynię Dolnego Egiptu. Jestem z przyjacielem, a za nami idzie mnóstwo ludzi. Jest słoneczny, letni dzień. Pada śnieg. Krzyczę: "Patrzcie - śnieg w Egipcie!". Śmiejemy się i rzucamy w siebie śnieżkami. Nagle znajdujemy się na egipskim posterunku policji, a naprzeciwko mnie siedzi sympatyczny niemiecki prokurator. Śmieję się i mówię: "Na pewno mamy sobie dużo do powiedzenia!". On uśmiecha się przez okulary z zabawnymi i poważnymi oczami i mówi: "Tak, ja też tak myślę...". Budzę się.

3.

Jestem w słabo oświetlonym salonie. Jest noc. Na komodzie pali się kilka świec. Na środku komody stoi telewizor. Nagle telewizor się włącza i pojawia się na nim brązowy posąg Gautamy Buddy. Radośnie i z szacunkiem składam ręce na powitanie i mówię "Święty!". Nagle siedzę na sofie na przeciwległej ścianie komody. Obok mnie, również na sofie, siedzi około 25-letni mężczyzna w okularach w niklowej oprawce i z ciemnymi włosami średniej długości. Ma delikatne rysy i mówi po niemiecku tak, jak zwykle mówią dwudziestopięciolatkowie - swobodnie, luźno i bez zahamowań. Wtedy go rozpoznaję: Gautama siedzi naprzeciwko mnie. Mówi do mnie jowialnym i spokojnym tonem, że nie powinienem się martwić i że na pewno "dam radę" z tym, co sobie założyłem. Zadziwia mnie jego w miarę "normalna" światowość. Bardzo się cieszę z tego spotkania. Budzę się.

4.

Jestem w kosmosie. Wszędzie migoczą gwiazdy. Podróżuję w swoim ciele bez kombinezonu kosmicznego. Czuję się ciepło, bezpiecznie i pewnie. Rozkoszuję się wszechświatem. Nagle znajduję się na jakiejś planecie. Widzę jałową lodową pustynię, z lewej strony graniczącą z poszarpanymi łańcuchami górskimi. Nadal nie mam na sobie kombinezonu kosmicznego, ale jestem wewnątrz mojego ciała fizycznego. Jestem na Saturnie. Jest ze mną anioł - w dżinsach i T-shircie. Witam się z nim z wielką radością, bo jest mi znany od dłuższego czasu. On i ja uśmiechamy się do siebie. Mówi, że możemy wejść do jaskini w górach i rozgościć się. Znajdujemy się w lodowo-kamiennej jaskini. Pomieszczenie ma nieregularny kształt z gładkimi, białawymi ścianami. Na środku pokoju stoi stolik do kawy, a wokół niego dobrze znane brązowe fotele pokryte tkaniną. Jest nas około ośmiu osób. Uważam, że to zupełnie normalne być na Saturnie i nie potrzebować skafandra kosmicznego. Nie jestem zaskoczony sytuacją. Wszyscy więcej się uśmiechamy niż rozmawiamy. Budzę się.

Image
Image